Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

"Znachor" Tadeusz Dołęga-Mostowicz


    „Znachor” to powieść, której ekranizacja znana jest chyba każdemu. Sądząc po tym jak często jest emitowana musi być przez widzów bardzo lubiana. Niedawno powstała kolejna adaptacja, która również zebrała wiele pochwał a to sprawiło, że chciałam sama sprawdzić czy faktycznie jest tak dobra. Szybko zauważyłam różnice między obiema wersjami, więc postanowiłam sprawdzić u źródła, która jest bliższa pierwowzorowi.

    Tak oto sięgnęłam po „Znachora” a zaraz po nim po kontynuację tej historii czyli „Profesora Wilczura”. Moim zdaniem pierwsza ekranizacja jest bliższa książce w wielu kwestiach. Niektóre dialogi są przeniesione na ekran słowo w słowo. Druga adaptacja natomiast, w moim odczuciu, odtwarza nieco lepiej klimat i zamysł autora. Przede wszystkim nie ma tu wątpliwości, że doktor Dobraniecki nie jest przyjacielem profesora Wilczura a wręcz jego rywalem. Do tego ładnie wyeksponowano fakt, że Marysia to nie tylko piękna, ale też wykształcona kobieta. Z pewnością stanowi odpowiednie towarzystwo nawet dla pana Czyńskiego.

    Jakkolwiek uważam obie ekranizacje za udane to oczywistym jest, że nie sposób przenieść wszystkiego na ekran. Książkowy Samuel Obiedziński to bardzo ciekawa barwna postać dodająca pewnego humoru, ale też cynicznego spojrzenia na rzeczywistość. Dzięki książce lepiej też pojmuję jak wielkie były sława, prestiż i zasługi profesora Wilczura. Adaptacje filmowe nie wyjaśniają tak dobrze tego jak dobrym i gotowym do poświęceń jest profesor Rafał Wilczur. Przez to nie sposób w pełni pojąć jak wielką tragedią było dla niego odejście żony i córki. „Znachor” to nie tylko powieść o tym jak w jednej chwili można stracić wszystko, ale też przepiękna metafora tego jaką drogę musi przejść człowiek, aby zrozumieć to kim jest, czego chce i czego potrzebuje. Splendor i bogactwo są tym czego wielu pożąda, ale niekoniecznie tym co się liczy najbardziej.

    Jeżeli jest ktoś kto jeszcze nie czytał „Znachora”, podobnie jak ja do niedawna, to szczerze zachęcam, bo to bardzo ciekawa i wzruszająca historia w sam raz na takie zimowe wieczory.

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za zaufanie.


Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń