Polecane
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
M. Durand na podstawie powieści V. Hugo - „Pracownicy Morza” - recenzja
Choć „Pracowników Morza” Victora Hugo nigdy wcześniej nie czytałem, komiksowa adaptacja Michela Duranda od pierwszego wejrzenia daje poczucie obcowania z czymś wyjątkowym. Wystarczy wziąć album do ręki - format większy niż A4, twarda oprawa z eleganckimi uszlachetnieniami, świetnej jakości papier i wszyta zakładka-języczek sprawiają, że trudno pomylić go ze „zwykłym” komiksem. To edycja przygotowana z rozmachem, bardziej przypominająca artbook niż typowe wydanie powieści graficznej.
Durand otwiera tę historię czarno-białymi planszami stylizowanymi na dziewiętnastowieczne ryciny. Kreska pełni tu rolę zarówno światła, jak i cienia - obrys niemal nie istnieje, a każdy kadr wyrasta z gęstego, rytmicznie nakładanego kreskowania. Taka technika nie tylko nawiązuje do epoki Hugo, lecz także buduje surowy, chropowaty świat, w którym morze, skały i wiatr wydają się być żywymi przeciwnikami. Niektóre rozkładówki zajmują dwie pełne strony i wymagają odbioru z dystansu, niczym duże grafiki z muzealnej ściany.
Fabuła rozwija się powoli, ale kiedy nabiera rozmachu, staje się opowieścią o niemal mitologicznej skali. Gilliatt - wyrzutek, którego mieszkańcy wyspy traktują z lękiem i rezerwą - podejmuje się misji niemal awykonalnej. Kiedy, wskutek perfidnej intrygi, parowy statek Lethierry’ego rozbija się podczas sztormu o skały, a jego bezcenny silnik zakleszcza się wśród morskich szczelin, armator oferuje rękę swojej siostrzenicy temu, kto odzyska maszynę. Dla Gilliatta to szansa nie tylko na miłość, ale i na symboliczny bunt przeciwko temu, jak postrzega go świat.
Od chwili, gdy rusza samotnie na morze, historia przybiera kształt heroicznej epopei. Hugo tworzył ją jako hołd dla mieszkańców Guernsey (wyspy, na której i sam osiadł) - ludzi twardych, zależnych od żywiołu, permanentnie z nim walczących. Durand doskonale to uchwycił - jego morze nie jest dekoracją, lecz osobnym charakterem, nieprzewidywalnym i obojętnym wobec ludzkiego wysiłku. Kulminacyjna scena walki Gilliatta z morską bestią (wyeksponowana również na okładce albumu) - odczytywana zwykle jako metafora walki człowieka z przeznaczeniem - w komiksie zyskuje nowe życie dzięki dramatycznej, „rzeźbiarskiej” kresce.
Nie da się jednak ukryć, że tak intensywnie kreskowane plansze bywają miejscami trudne w odbiorze. Sceny rozgrywające się na postrzępionych skałach lub w spienionych odmętach bywają mało czytelne - mnogość detali potrafi przytłoczyć, zwłaszcza przy tak dużym formacie. To jednak bardziej kwestia ergonomii niż artystycznego potknięcia.
Jeśli chodzi o interpretację prozy Hugo, Durand nie próbuje jej modernizować ani wygładzać - zachowuje duch romantycznego tragizmu i bezlitosnej walki z naturą. Komiks kondensuje fabułę powieści, ale oddaje jej istotę - samotność bohatera, determinację na granicy szaleństwa i świadomość, że nawet największy wysiłek nie musi prowadzić do szczęścia. Zakończenie - bez zdradzania szczegółów - pozostaje wierne tonowi oryginału i nie szuka na siłę happy-endu.
Ostatecznie „Pracownicy Morza” w wersji Duranda to jedna z najbardziej świadomych wizualnie i formalnie adaptacji literatury, jakie trafiły na polski rynek w ostatnich latach. Monumentalna forma spotyka się tu z równie monumentalnym tematem, a kreskowany styl nadaje klasyce nowy wymiar. To komiks, który można czytać, podziwiać i do którego chce się wracać - czy to dla dramaturgii, czy dla samej gry światła i linii.
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Popularne posty
"Virion. Krew" Andrzej Ziemiański
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Star Wars. Yoda - recenzja
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje

Komentarze
Prześlij komentarz