Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Gigant poleca - Nautilus

Wydawnictwo EGMONT kontynuuje wyjątkową serię “Gigant Poleca”. W tomie znajdziemy dwanaście opowiadań (3 z nich składają się w jedną “Kryształowe królestwo”), które zachwycają różnorodnością tematów, sporą dawką żartobliwych sytuacji i ciekawą fabułą.  Tak jak w przypadku wcześniejszych tomów, "Nautilus powraca" zachwyca swoją zdolnością do utrzymania uwagi czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Historie są pełne humoru, emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji, które sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Oczywiście najbardziej zapadła mi historia Kryształowego królestwa, w której doświadczamy tytułowego powrotu Nautilusa. Komiks ten jest zdecydowanie najdłuższy i moim zdaniem najciekawszy. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostałe przygody również stoją na wysokim poziomie. Tom ten kolejny raz potwierdza, że historie rodem z Kaczogrodu zachwycają i będą zachwycać czytelników niezależnie od ich wieku. Mimo, że przeczytałem już wiele przygód Kaczora Donalda, Myszki

Bloodborne: Gra Karciana


Wiele słyszy się o filmowych adaptacjach gier komputerowych. Najczęściej są to „dzieła” wątpliwej jakości, które wielokrotnie niewiele mają wspólnego z pierwowzorem lub autorzy filmu nie udźwignęli ciężaru, którego się podjęli. Równie często ostatnimi czasy poznajemy planszówkowe adaptacje wirtualnej rozrywki. Pierwszą grą tego typu jaką sprawdzimy i ocenimy jest „Bloodborne: Gra karciana”. Zaczynamy ;)

PUDEŁKO

Ocenę zaczynamy od „zewnętrznej powłoki” naszego obiektu badań ;) Na froncie pudełka widnieje mroczna, ponura grafika przedstawiająca Tropiciela czyli postać, w którą się wcielamy podczas rozgrywki. . Wewnątrz kartonu znajduje się wypraska, która jest przemyślana chyba pod każdym względem. Każdy element gry ma tu swoje miejsce, dzięki czemu w pudełku panuje porządek a przygotowanie gry trwa naprawdę bardzo krótko. Widać, że nie potraktowano tego aspektu po macoszemu, co w planszówkowch realiach niestety nie jest jeszcze normą.




INSTRUKCJA

Nasz przewodnik po zasadach gry pod względem graficznym w niczym nie odbiega od pudełka. Nadal jest mrocznie i klimatycznie. Ale to nie grafika jest tu najważniejsza a treść. Zasady gry przedstawione są w sposób prosty i przejrzysty. Nie spotkamy tu żadnych niepotrzebnych powtórzeń zasad, które zamiast pomóc wprowadzałyby chaos czy niezrozumienie wśród nowych graczy. Dodatkowo szybkie poznanie zasad ułatwiają wyraźne, często występujące grafiki kart z gry czy ilustracje odwzorowujące ruchy z gry.



JAKOŚĆ ELEMENTÓW

Nie możemy też zbytnio narzekać na materiały, z których wykonano elementy naszej gry. Plansze Tropiciela, żetony, tętnienia krwi wykonane są na tyle dobrze, że nie musimy martwić się o ich żywotność. Jedynie lekkim odstępstwem są karty. Mogłyby być choć trochę grubsze ponieważ w obecnej formie karty są podatne na wyginanie, ale może to już moja fanaberia ponieważ często przebywam z graczami, którzy niestety wyginają karty... ;) Grafiki na kartach nadal są klimatyczne i dobrze wprowadzają nas w świat przedstawiony w grze. Całość utrzymana jest w spójnej stylistyce. Dużym plusem jest jakość nadruku na kartach. Mimo wielu rozgrywek farba nie ściera się z kart, co niekoniecznie jest normą. Wielki plus za jakość komponentów.



ROZGRYWKA

Tak jak już wspomniałem podczas rozgrywki wcielamy się w Tropiciela. Naszym zadaniem jest wkroczenie wraz z kompanami do Lochu Kielicha i wybicie znajdujących się w nim potworów z głównym bossem na czele. Nadrzędnym celem jest jednak zebranie jak największej ilości tętnień krwi, które zdobywamy przez walkę z przeciwnikami. Pomogą nam w tym różnego rodzaju karty z orężem. Jednak nie samą walką żyje tu Tropiciel, a nawet aby przeżyć nie można walczyć non stop.
Każda runda (walka) składa się z kilku faz, które rozgrywamy jedna po drugiej. Od tego jakie karty wybraliśmy w pierwszej fazie rundy zależy, w których z kolejnych faz weźmiemy udział. Przed walką z przeciwnikiem każdy z graczy wybiera oręż, którym chce walczyć lub przechodzi do Snu Tropiciela. Sen tropiciela jest o tyle ważny, że umożliwia nam regenerację życia oraz „magazynowanie” zdobytych tętnień krwi.
Wraz z upływem czasu i kolejnymi walkami zdobywamy coraz to ciekawsze narzędzia mordu, które umożliwiają nie tylko ubijanie przeciwników ale również unikanie obrażeń czy nawet negatywną interakcję wobec innych graczy. Niestety ilość kart z dostępnym arsenałem nie jest zbyt imponująca, a do tego karty często się powtarzają przez co rozgrywka jest powtarzalna i po kilku rozgrywkach zbyt łatwo można przewidzieć taktykę innych graczy. Mimo tego, że wspólnie walczymy z przeciwnikiem to po końcowych pojedynkach zwycięzca jest i tak tylko jeden, dlatego przydałoby się również więcej kart utrudniających życie innym graczom.
Po wyborze oręża następuje walka z kreaturą. Zawsze (chyba, że karta mówi inaczej) jako pierwszy atakuje nasz antagonista. Wartość ran, które zadaje nam potwór zależą od wyniku rzutu kością. Wielokrotnie losowość w grach jest dla mnie wadą, jednak w przypadku Bloodborne uważam to za bardzo dobre rozwiązanie - rzuty kością budowały napięcie w grze, tym bardziej, że na kościach są wyniki, które wymuszają ponowny rzut kością oraz sumowanie wyników. Uwierzcie mi niejednokrotnie rzuty takie powodowały śmierć Tropiciela i utratę zebranych tętnień krwi.
Po ataku potwora przychodzi czas na nasze działania. Gracze w wyznaczonej kolejności atakują potwora i zadają mu rany. Każda zadana rana to kolejne zdobyte tętnienie krwi. Jeżeli po naszych atakach przeciwnik odejdzie z tego świata to gracze, którzy zadają mu rany otrzymują trofea, które są odpowiednio punktowane. Jeżeli nie zadamy odpowiedniej ilości ran przeciwnik ucieka lub w przypadku bossów walka trwa dalej według omówionego schematu.
Gracz, który zamiast walki wybrał Sen Tropiciela regeneruje siły, „zabezpiecza” zdobyte tętnienia krwi oraz zwiększa nasz arsenał. Czasami naprawdę lepiej pominąć walkę nawet z teoretycznie słabym przeciwnikiem, ponieważ nawet taki atak może pozbawić nas życia oraz zebranych tętnień krwi.
Po pokonaniu czyhających na nas potworów czeka nas walka z głównym Bossem. Przebiega ona podobnie jak pojedynki z pomniejszymi przeciwnikami. Szkoda, bo na potrzebę głównego antagonisty można by stworzyć jakieś dodatkowe opcje, aby te ostateczne starcie było atrakcyjniejsze i trudniejsze.

PODSUMOWANIE

Bloodborne jest grą o prostych w opanowaniu zasadach. Mimo tego rozgrywka daje nam dużo satysfakcji i pozwala wczuć się w klimat nawet bez znajomości pierwowzoru. Nie jest to po prostu wybór karty i „turlnięcie” kostką. Tu naprawdę czuć klimat walki, a analiza wcześniejszych ruchów innych graczy pozwala nam na opracowanie odpowiedniej taktyki tak aby osiągnąć wspólny cel i przy okazji ograniczyć wielkość wygranej u innych. Szkoda tylko że różnorodność kart jest tak mała. Gdyby było więcej kart z orężem czy uprzykrzających życie innym graczom rozgrywka byłaby jeszcze ciekawsza. Wielu graczy narzeka również na małą różnorodność przeciwników. Ja jednak nie odczułem jakiegoś niedoboru tych kart.

Podsumowując, uważam, że Bloodborne: gra karciana to udana pozycja, która spodoba się zarówno osobom znającym pierwowzór jak i tym, którzy nie mieli z nim do czynienia. Jest to gra, która da nam wiele satysfakcji oraz emocji i niejednokrotnie pojawi się na stole. Co prawda tytuł nie jest pozbawiony wad jak np. niewielka ilość kart broni, jednak nawet mimo nich gra nam dużo przyjemności i zabawy.

A co Wy sądzicie o tej grze? Zgadzacie się z naszym zdaniem? Zapraszamy do komentarzy ;)

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń