"Dziennik 29. Interaktywna gra książkowa" Dimitris Chassapakis
Pewnego
pięknego dnia jadąc do pracy niespodziewanie zadzwonił telefon. To była moja
żona:
- "Ej,
wyszła dzisiaj nowa książka - Dziennik 29, podobno jest super!" - jej głos
aż drżał z podekscytowania.
- "Fajnie..."
- zakląłem pod nosem. Jak coś jest super to na bank dostanę to do recenzji.
Czyli dzisiaj nici z Xboxa.
- "To
szykuj się na rozwiązywanie zagadek!' - zakomenderowała radośnie.
Zaraz, ale
jak to "zagadek" ? To co to jest za dziennik ?
Wkrótce
miałem się o tym przekonać...
Kawa na ławę
- "Dziennik 29" jest zbiorem najróżniejszej maści zagadek. Nie kupicie jej dla
rozbudowanej fabuły, ta praktycznie nie istnieje (nie licząc kilku zdań na
okładce) - większych emocji dostarczy Wam czytanie wstępu do niniejszej
recenzji. Nie przeszkadzało mi to jednak ani trochę - wszak zaopatrzyłem się w
to dzieło w jednym tylko celu - by wysilać mózgownicę. A w tym aspekcie książka
sprawdza się bardzo dobrze. Wspólnie z żoną przebrnęliśmy przez wszystkie
zagadki (w ilości sztuk 63) i nasze wrażenia były zdecydowanie pozytywne. Jak
to wygląda ? Na każdej kartce znajdziemy zagadkę, a obok niej link w postaci
kodu QR do strony, na której musimy wpisać odpowiedź. W zamian za odpowiedź
dostajemy klucz. Klucze przydają się przy rozwiązywaniu dalszych zagadek - ich
pomijanie nie jest wskazane. Prawda, że proste ? Właściwie, to nie za bardzo -
stopień trudności określiłbym jako dość wysoki, wymuszający kombinowanie jak
koń pod górkę - co oceniam jak najbardziej na plus. Zagadki określiłbym jako
"abstrakcyjno-kreatywne", wymuszające operowanie na wielu dziedzinach
wiedzy jednocześnie - nie chcę psuć nikomu zabawy i zachęcam do samodzielnego zapoznania
się z nimi. Nie raz i nie dwa spędziliśmy sporą część wieczoru rozmyślając nad
kilkoma co bardziej wymagającymi zadaniami, a występujący przy tym syndrom
"jeszcze jednej zagadki" stanowi największą siłę "Dziennika".
Z drugiej jednak strony poziom zagadek jako całości jest dość nierówny,
niektóre mogą wydać się zbyt banalne, inne z kolei tak nam zajdą za skórę, że
będziemy wręcz zmuszeni skorzystać z podpowiedzi (taka opcja również znajduje
się na stronie). Zatem jeśli nie jesteś gapami karmiony - poziom frustracji
będzie rósł bardzo szybko.
Podsumowując,
zachęcam do zapoznania się z "Dziennikiem 29" - pozycja wydaje się
być stworzona dla wielbicieli Escape Room'ów, Alberta Einsteina i Tadeusza
Sznuka. Tym bardziej polecam rozwiązywanie łamigłówek wspólnie z drugą połówką
- podwaja to radość z zabawy a jednocześnie pozwala jasno określić, kto jest mózgiem tej operacji, a kto jedynie
fizyczniakiem od brudnej roboty (bo przecież ktoś musi zapisywać rozwiązania
ołówkiem). To by było na tyle, wracam do mycia garów.
P.S. Moja
żona jest bystra, bardzo podobał jej się "Dziennik" i w ogóle nie
kazała mi tego napisać.
Zobacz również:
- "Dziennik. Wyprawa 1907" Kiafas Giorgios
Zobacz również:
- "Dziennik. Wyprawa 1907" Kiafas Giorgios
Komentarze
Publikowanie komentarza