Przejdź do głównej zawartości

Polecane

„Świat Akwilonu. Orki i Gobliny”, tom 5 - recenzja

  Akwilon to kraina, w której przetrwają tylko najsilniejsi lub najbardziej przebiegli. Nie ma tu miejsca na słabość, bo za każdym rogiem czai się większe zagrożenie. Ale co, jeśli największym przeciwnikiem bohatera nie jest potwór, mag czy zdradliwy sprzymierzeniec, tylko... zwyczajny pech? Na to pytanie odpowiada piąta odsłona serii „Orki i Gobliny” z cyklu „Świat Akwilonu”... A przynajmniej tak się ten tom przedstawia. Francuskie uniwersum Akwilonu to rozbudowany świat fantasy, w którym bohaterowie zmagają się nie tylko z potężnymi siłami, ale też z własnymi słabościami. „Orki i Gobliny” to seria stawiająca w centrum postacie, które zwykle grają role drugoplanowe – brutalne, odrzucone, często nieprzystosowane. Tym razem śledzimy losy Pecha – orkogoblina, który od urodzenia nie może liczyć na łaskawość losu. Jego imię mówi wszystko. Prześladowany przez fatum, stara się znaleźć sposób na przetrwanie w świecie, który nie daje mu ani chwili wytchnienia. A jednak – mimo wszystkiego –...

Avengers: Endgame - Recenzja (bez spoilerów)


grafika z cnet.com
Produkcje z Uniwersum Marvela już od jedenastu lat przyciągają do kin rzeszę fanów. Trzeba powiedzieć wprost, że nawet sama produkcja dwudziestu filmów to wyzwanie, a co dopiero jeżeli tytuły te są ze sobą powiązane i tworzą ogromną historię. I mówimy tu o zespojeniu ze sobą historii i postaci tak różnych, tak odmiennych, że na pierwszy rzut oka nie mają szans, aby cokolwiek ich łączyło. Patrząc na trzeźwo to mamy tu żołnierza z drugiej wojny światowej zamrożonego na kilkadziesiąt lat, który budzi się w zupełnie nowej rzeczywistości, nordyckiego boga piorunów, bogatego naukowca, który nie stroni od przyjemności życia doczesnego, króla afrykańskiego superpaństwa czy np. gadającego szopa zakochanego w totalnej demolce. A to tylko część naszego towarzystwa. Ja widzicie różnorodność postaci jest ogromna. Co ważne zdecydowana większość tytułów Marvela stała na wysokim poziomie, dając widzom mnóstwo radości z seansu. Nie inaczej było z Avengers: Infinity War, które pozostawiło nam niedokończoną historię którą poznajemy w Avengers: Endgame.
Powiem szczerze, powtarzając wpis z naszego fb: oczekując na ten film jarałem się jak Rzym za Nerona. Był to tytuł, którego wyczekiwałem najbardziej w tym roku. Jednocześnie w tyle głowy świtała mi obawa, że może on rozczarować. W końcu w uniwersum zdarzały się tytuły, które zaniżały poziom. Dodać należy, że na Endgame wisiała ogromna presja ze strony fanów, a jak wiadomo presja często wywiera błędne decyzje u autorów. Jestem już po seansie i mogę z czystym sercem powiedzieć, że moje obawy były zbędne. Avengers: Endgame prezentuje sobą wszystko co najlepsze w świecie Marvela! Historia opowiedziana w filmie wciąga od samego początku, znajdziemy w niej wiele zwrotów akcji, podniosłych scen przerywanych typowym marvelowskim humorem. Fabuła Endgame zaskakuje od samego początku i przedstawia nam naszych bohaterów w zupełnie inny sposób. Genialnie zobrazowano „ludzką” część każdego z bohaterów, to jak każdy z nich radzi sobie z porażką, z utratą bliskich. Prawda, każdy z nich w przeszłości upadał i w końcu podnosił się z kolan, jednak to co widzimy w czwartej odsłonie Avengers to zupełnie inny kaliber. Endgame to historia przedstawiająca rozterki i wewnętrzne dramaty ocalałych bohaterów, ukazuje wpływ wydarzeń z poprzednich przygód na każdego z nich. Mamy tu sentymentalną podróż po uniwersum, podróż oczyszczającą sumienia oraz wątpliwości naszych bohaterów. Można nawet powiedzieć, że naszych „herosów” poznajemy od nowa. Chętnie napisałbym więcej z wyszczególnieniem konkretnych postaci oraz wydarzeń, jednak nie chciałbym tu spoilerować.
Jak w każdej produkcji Marvela opowiedzianą historię zwieńcza ostateczny pojedynek. I powiem wam, że na tą walkę warto było czekać. Epickość czuć tu przez każdą sekundę, wydarzenia na ekranie wręcz się pochłania, nie ma tu miejsca na nudę i nawet gdy wydaje nam się, że wiemy co za chwilę się stanie to po raz kolejny Endgame nas zaskakuje: „nie to jeszcze nie koniec”. Epickości całego wydarzenia dodają genialne efekty specjalne, które jak zawsze stoją na wysokim poziomie.
Avengers: Endgame jest wspaniałym zwieńczeniem poznanych dotychczas historii ze świata Marvela. Film przesiąknięty jest epickością, posiada mnóstwo odwołań do poprzednich filmów z uniwersum. Co ważne mają one ważny wpływ na fabułę filmu, a nie są jedynie elementem mającym wywołać sentymentalny efekt u widza. Dodajmy do tego typowy dla Marvela humor, odpowiednio wyważony, nie tworzący z filmu komedii, genialne efekty specjalne, pochłaniającą bitwę końcową. Całość tworzy tytuł wręcz idealny. Jestem pewien, że każdy fan serii wyjdzie z kina w pełni usatysfakcjonowany. Jedyne co mi przeszkadzało w filmie to ostatnia scena, która według mnie była całkowicie zbędna. Ale i tak nie zmienia to mojego końcowego odczucia na temat Endgame.
A wy byliście już w kinie na Avengers: Endgame? Jakie są wasze wrażenia?



Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń