Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

Wojna Światów - EGMONT

 


Malekith Przeklęty kontynuuje swoją wojnę i przejmowanie kolejnych światów. Na jego drodze pozostał już tylko Midgard, Ziemia, której bronią bohaterowie o supermocach. Kto wyjdzie z tej walki zwycięsko?

Podwaliny pod „Wojnę Światów” trwały już od dawna i czuć na każdej stronie, że to duży i ważny event. Praktycznie od samego początku (no może poza kilkoma pierwszymi stronami) autor zapewnił nam sporo akcji, przeprełnionej pojedynkami. No nie można się nudzić. Czytając ten tytuł czujemy ogrom i wielką skalę wojny, cały czas widzimy kolejne obrazy walk, przemocy agresora i kadry z obrony różnych miejsc na globie. Wiąże się to z pojawieniem się ogromnej liczby superbohaterów, tych naprawdę jest tutaj sporo. Mam jednak wrażenie, że przez ciągłe przeskakiwanie z miejsca na miejsce większość z nich jest tylko statystami, zaledwie garstka z nich ma realny wpływ na wydarzenia. W całej historii podobało mi się ukazanie jedności przedstawicieli wszystkich światów w walce ze wspólnym wrogiem. Co dla mnie ważne idealnie oddało to skalę wydarzenia oraz problem z jakim ścierają się nasi bohaterowie. Jednak najlepsze zostało na sam koniec. Mimo, że cały event bardzo mi się podobał to zakończenie bije resztę na głowę.

Również na pochwałę zasługuje oprawa wizualna komiksu, Kolejne kadry są miłe dla oka, ich dynamika jest dopasowana do tempa wydarzeń. Rysunki stanowią tutaj zdecydowanie zaletę eventu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to, że w momentami twarze postaci nie zachwycały, pojawiały się pojedyncze „babole”.

„Wojnę Światów” na pewno mogę zaliczyć do przyjemnych tytułów. Miło minął mi przy nim czas, dobrze się go czytało, jest tutaj sporo akcji i ciekawych momentów. Pojedyncze niuanse nie zmienią tego odbioru.

 Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji. 

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń