Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

Usagi Yojimbo. Powrót - Recenzja

 


          Dzięki Egmontowi jesteśmy praktycznie na bieżąco z przygodami Usagiego. Najnowsze wydania – zgodnie z komiksowy standardami – są w pełni kolorowe. Nie są też tak grube jak dotychczasowe czarno-białe księgi.

          Czasy są tak ciężkie i napięte, że nie sposób uciec przed pewnymi nawiązaniami…  Długouchy ronin towarzyszył mi podczas obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa; a teraz podczas wojny w sąsiednim kraju. Jest jeszcze inne nawiązanie – rok temu recenzowałem Yojimbo, gdy z nowotworem zmagał się mój teść; teraz historia zatoczyła koło, a w nowotworem mierzy się mój ojciec. Wspominam o tym nie bez kozery – raptem kilka dni temu pożegnaliśmy Krzysztofa Tymczyńskiego – ważną osobę w polskim fandomie DC, redaktora DCManiaka. Odszedł w młodym wieku  - właśnie z powodu choroby nowotworowej. Strasznie dużo tego ostatnio – dbajcie więc o siebie i nie ignorujcie rutynowych badań, Kochani!

          Wracając do ,,Powrotu” – całość składa się z trzech części (dwie pierwsze są jednorozdziałowe; ostatnia – czterorozdziałowa). Usagi wraca w swe rodzinne strony. Kraina znajduje się pod władaniem pana Hikiji, który lata temu pokonał pana Mifune (nasz główny bohater był jego poddanym).

Długouchy ronin beztrosko wkroczył do swojej rodzinnej ziemi nie zdejmując oznaczeń pana Mifune. Stał się więc celem wrogości samurajów pana Hikiji oraz strachu mieszkańców… Czyżby taki los czekał też Ukraińców? Daj Boże, aby nie!


Dotarłszy do rodzinnej wioski, Usagi spotkał młodzieńczą miłość Mariko poślubioną swemu rywalowi Kenichiemu. Razem z Kenichim stawił czoła politycznej intrydze roninów po panu Mifune, którzy w celu zaszkodzenia panu Hikijiemu, chcieli poświęcić życie mieszkańców rodzinnej wioski Usagiego.  Wojnna partyzancka? Echh… O tym też często ostatnio słyszymy.

Warto jeszcze wspomnieć, że Usagi spotkał też swojego syna – Jotaro (który żyje w przekonaniu, że jego ojcem jest Kenichi) oraz swego mistrza Katsuichiego. Emocjonalny rollercoaster.

          Ci którzy lubią ciekawostki z japońskiej kultury – dzięki temu tomikowi poszerzą swoją wiedzę o tradycyjnych matach trzcinowych tatami oraz o japońskich herbach rodowych – monach.

          Usagiego Yojimbo nieprzerwanie polecam. Seria od lat utrzymuje się na tym samym wysokim poziomie; a w obecnych trudnych czasach – Usagi pokazuje, że warto być przyzwoitym, szlachetnym i empatycznym. Potrzebujemy takich wzorców.

Dziękuję Wydawnictwu Egmont za egzemplarz do recenzji. 

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń