Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Gigant poleca - Nautilus

Wydawnictwo EGMONT kontynuuje wyjątkową serię “Gigant Poleca”. W tomie znajdziemy dwanaście opowiadań (3 z nich składają się w jedną “Kryształowe królestwo”), które zachwycają różnorodnością tematów, sporą dawką żartobliwych sytuacji i ciekawą fabułą.  Tak jak w przypadku wcześniejszych tomów, "Nautilus powraca" zachwyca swoją zdolnością do utrzymania uwagi czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Historie są pełne humoru, emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji, które sprawiają, że trudno oderwać się od lektury. Oczywiście najbardziej zapadła mi historia Kryształowego królestwa, w której doświadczamy tytułowego powrotu Nautilusa. Komiks ten jest zdecydowanie najdłuższy i moim zdaniem najciekawszy. Nie zmienia to jednak faktu, że pozostałe przygody również stoją na wysokim poziomie. Tom ten kolejny raz potwierdza, że historie rodem z Kaczogrodu zachwycają i będą zachwycać czytelników niezależnie od ich wieku. Mimo, że przeczytałem już wiele przygód Kaczora Donalda, Myszki

Brzdęk! W! Kosmosie! Raban w próżni - Lucrum Games - Recenzja

Brzdęk! W! Kosmosie! Raban w próżni


Brzdęk! W! Kosmosie! Raban w próżni
Autor: Paul Dennen
Wydawnictwo: Lucrum Games
Liczba graczy: 2-4
Czas rozgrywki: 45-90'
Wiek graczy: 12+

Podstawowa wersja gry Brzdęk! zrobiła u nas niezłą furorę i regularnie gości na naszym stole. Nawet bez zastosowania dodatków gra zapewnia dobrą zabawę z wysoką regrywalnością. Nic dziwnego, że gdy usłyszeliśmy informację o wydaniu przez Lucrum Games Brzdęk! W! Kosmosie!, dobrze wiedzieliśmy w jaki tytuł będziemy grać w grudniowe popołudnia.

Sama idea gry się nie zmienia. Wcielamy się w złodziejaszków, którzy mają jeden podstawowy cel – ukraść jak najwięcej drogocennych przedmiotów i ujść przy tym z życiem. Sama podstawa mechaniki nie zmienia się znacząco i nie ma raczej sensu opisywać po kolei ruchów w grze. Skupię się za to na zmianach względem „Nie drażnij smoka”. Jeżeli nie mieliście przyjemności zagrać w pierwszą wersję Brzdęka! Zapraszam Was do mojej recenzji tego tytułu →
Różnice i nowości. Na początek oczywista oczywistość ;) czyli tematyka. Tym razem naszym zadaniem nie będzie przeszukiwanie lochów ze skarbami pilnowanymi przez smoka, a grabież pokładu Eradykatora – statku flagowego Lorda Eradikatusa. Wiąże się to oczywiście ze znaczną zmianą klimatu rozgrywki. Jestem fanem Gwiezdnych Wojen i tematyka science fiction, lotów kosmicznych itp. jest przeze mnie lubiana, jednak klimat podstawki odpowiadał mi znacznie bardziej. Największy wpływ mają na to grafiki na kartach. Są one na niższym poziomie, może nie tyle chodzi nawet o aspekty artystyczne, co o monotonność grafik. Wydaje mi się, że w podstawce były one bardziej zróżnicowane i bardziej dynamiczne. I to tyle jeżeli chodzi o moje narzekanie. Wracając do kart to wielką zaletą jest ich nazewnictwo oraz „opisy sytuacyjne”. Jest tutaj mnóstwo nawiązań do popkultury m.in. do Gwiezdnych Wojen, Star Treka czy Strażników Galaktyki. Niby nic takiego, ale mocno umila rozgrywkę.
Zmianie uległ również kształt i format terenu, po którym się poruszamy. Mamy teraz składaną planszę modułową, z której tworzymy statek Lorda Eradikatusa. Na siedem elementów planszy, trzy są dwustronne co jeszcze bardziej zwiększa regrywalność i różnorodność układów statku, po którym się poruszamy.




Nowością na kartach są symbole frakcji. Postaci mogą należeć do ekipy Łotrów, Ruchu oporu oraz Naukowców. Niektóre z kart w swoim polu opisu posiadają ikony danych frakcji wraz z cechą do uaktywnienia. Jeżeli w naszym polu gry znajduje się inna karta danej frakcji możemy uruchomić cechę. Daje to nam większe możliwości taktyczne podczas rozgrywki, a dobranie odpowiednich kart ma jeszcze większe znaczenie. Zwiększyły się również możliwości ruchu po planszy. Poza zwykłym ruchem do sąsiedniego pomieszczenia, zamkniętych ścieżek oraz korytarzy z przeciwnikami dodano pasy transmisyjne ułatwiające szybki transport oraz teleporty, które przenoszą nas to wybranych punktów statku. Dużą zmianą jest również system zdobywania artefaktów. Po pierwsze, aby dostać się do pomieszczeń z najcenniejszymi skarbami musimy zhakować port danych. Zadanie to polega na przypisaniu swoich kości w dwóch specjalnych pomieszczeniach. Oba punkty muszą znajdować się w różnych modułach statku. Po tym zabiegu droga do artefaktów jest „wolna”. Zmianie uległy również przedmioty, które możemy zakupić w „markecie”. W kosmicznej wersji możemy zakupić: klucze uniwersalne – odpowiednik kluczy z pierwowzoru, kontrabandę – zastępującą koronę, apteczki,które poza punktami umożliwiają nam jednorazowe leczenie dwóch ran oraz karty dostępu, które umożliwiają nam korzystanie z teleportów. Dodatkowo każdy z „produktów” możemy zakupić tylko raz. Utrudniona została końcowa ucieczka, zamiast wyjścia z lochów mamy kapsuły ratunkowe. Utrudnienie polega na tym, że do każdej z kapsuł jest osobne wyjście i jedna raz już użyta nie może być wykorzystana przez innego gracza. Kolejnym utrudnieniem jest wprowadzenie tzw. najemników. Są to specjalne, czerwone kostki umiejscowione na torze furii. Gdy figurka Lorda trafi na pole z najemnikiem, kostka trafia na pole brzdęk. Podczas ataku Lorda trafia ona do sakwy, a po wylosowaniu powoduje zadanie rany każdemu z graczy i ponownie trafia na pole brzdęku. Ostatnią znaczącą zmianą są ataki Eradikatusa po ucieczce gracza ze statku lub jego utrata przytomności. Tutaj liczba losowanych kostek zawsze wynosi cztery. Żadne modyfikatory nie mają wpływu na tą ilość.



Uff, to tyle, jeżeli chodzi o znaczące zmiany. Czas na ocenę rozgrywki. Czy wprowadzone zmiany poprawiają rozgrywkę czy raczej zmniejszają fun z gry? Brzdęk! W! Kosmosie! To jeszcze więcej tego co polubiliśmy w smoczej wersji. Przeszukiwanie kolejnych pomieszczeń i wyścig z pozostałymi graczami nadal daje dużo frajdy. Nowe opcje, czy to na kartach czy w systemie poruszania się, utrudnień w dostępie do pokojów, urozmaica rozgrywkę i podnosi jej poziom trudności. Tak, trzeba się bardziej wysilić, aby spełnić główne zadanie i jednocześnie nie stracić wszystkich punktów życia. A mam wrażenie, że karty i „wydarzenia” są tak skonstruowane, aby było nas słychać jeszcze częściej, a rany były zadawane częściej. Przynajmniej takie mam wrażenie po dotychczasowych rozgrywkach w ten tytuł. W żadnym wypadku nie jest to wada, a wręcz zaleta, ponieważ wygrana daje jeszcze większą satysfakcję.


Nowy Brzdęk! jest bardzo ciekawą opcją zarówno dla graczy, którzy dobrze bawili się przy „Nie drażnij smoka” jak i dla osób, które nie miały z nim styczności. Ci pierwsi mogą podjąć się nowych wyzwań w znanym już sobie systemie rozgrywki. Podwyższony poziom trudności i nowe opcje dają jeszcze więcej satysfakcji z gry. Natomiast dla osób, które nie spotkały się jeszcze z tą serią będzie to spotkanie ze wspaniałą przygodą w zupełnie nowym świecie, pełnym przeszkód do pokonania. W każdym razie spokojnie, z czystym sercem mogę tą grę polecić. Nieco trudniejszy tytuł w porównaniu z poprzednikiem, który na długo zagości na Waszych stołach.


Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń