Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

Resident Evil 4 - Xbox360 - recenzja


Źródło zdjęcia: https://www.mobygames.com/game/xbox360/resident-evil-4/promo/promoImageId,117943/

Przyszła pora na odświeżenie wspomnień – w moim X360 wylądowała gra Resident Evil 4. Hit, który swego czasu solidnie ogrywałem na PS2, a który swoją premierę miał – bagatela – w 2005 roku (tak, jesteśmy już starzy). Skoro już naszła mnie ochota na „residenta”, to jest to dobry pretekst do sprawdzenia, jak ten tytuł przetrwał próbę czasu – być może nawet lepiej niż ja ?

Resident Evil 4 to gra akcji w ujęciu TPP (kamera „zza pleców”), w której, przemierzając tajemniczą, hiszpańską wieś, ratujemy córkę prezydenta, rozprawiając się przy okazji z hordą zainfekowanych „wieśniaków” (i nie tylko) – to taki skrót dla formalności, gdyby ktoś miał przerwę w dostawie internetu przez ostatnie 14 lat. Warto zwrócić od razu uwagę na kilka istotnych aspektów: seria RE, będąca uznanym już, choć nieco oklepanym cyklem survival horrorów, wraz z częścią czwartą postanowiła zerwać z dotychczasowymi znakami rozpoznawczymi, takimi jak strzelanie do zombie, prerenderowane, statyczne tła, każdorazowa animacja otwierania drzwi przy zmianie pomieszczenia. Na miejscu wrogów pojawili się „wieśniacy” (niby niewielka różnica, ale ich zachowanie stało się mniej przewidywalne), środowisko gry oglądamy w pełnym 3D, przebywając w obrębie danej lokacji mamy większą interakcję z otoczeniem: otwieramy drzwi bez „loadingów”, wyskakujemy przez otwarte okna, wspinamy się po drabinach – dzięki temu walka i eksploracja zdecydowanie zyskała na dynamice względem poprzednich części. Sterując głównym bohaterem (Leon Kennedy, znany doskonale fanom serii) czeka nas sporo atrakcji: przez 20 godzin gry przemierzamy hiszpańską wieś, zamek oraz wyspę, strzelamy do przeciwników z wykorzystaniem broni wszelakiej (nóż, pistolet, shotgun, strzelba-snajperka, pistolet maszynowy, rewolwer, granaty, wyrzutnia rakiet – do wyboru, do koloru). Po drodze zgarniamy miejscową walutę, za którą możemy nabyć coraz lepsze zabawki od szwendającego się tu i ówdzie kupca, istnieje również możliwość ulepszania broni, zwiększając jej obrażenia, szybkostrzelność, czas przeładowania oraz pojemność magazynka. Jest się zatem czym bawić, gdyż niejednokrotnie będziemy postawieni naprzeciw kilkunastu wrogom, a bezpieczeństwo zapewni nam jedynie wybicie wszystkich co do nogi. Biorąc pod uwagę konieczność eskortowania panny Ashley w określonych fragmentach gry, momentami robi się naprawdę gorąco – aż można stracić głowę..w brutalnej dekapitacji piłą mechaniczną. Jeśli już przy walce jesteśmy, to niestety sterowanie pozostawia sporo do życzenia – brak możliwości poruszania się na boki (tzw. strafe’owania), oraz brak możliwości jednoczesnego celowania i poruszania się (prawa gałka analogowa jest praktycznie bezużyteczna!) zabija nieco frajdy z gry – potyczki stają się niepotrzebnie utrudnione. Słowo daję, dobrą godzinę przyzwyczajałem się do archaicznego sterowania, które było toporne już w dniu premiery, jest to właściwie jedyny minus tego tytułu. Aha, no i standardowo fabuła nie porywa, jest, bo być musi, ale Resident nigdy nie aspirował do bycia czymś ponad horror klasy B, jeśli chodzi o narrację.


Źródło zdjęcia: https://www.kinguin.net/pl/category/4867/resident-evil-4-biohazard-4-hd-edition-steam-cd-key/

Co by nie mówić, po tych kilkunastu latach grywalność RE4 jest nadal bardzo wysoka, radość z zabawy i adrenalina są porównywalne z pierwszym zetknięciem z tą pozycją, jedynie sterowanie po tak długim czasie stało się jeszcze większą pomyłką do której trzeba się przyzwyczaić. Na koniec wspomnę jeszcze o grafice – Resident Evil 4 na PS2 prezentował się rewelacyjnie, na X360 w nieco podbitej rozdzielczości wygląda wystarczająco ładnie, aby nadal cieszyć oczy lokacjami, które zapamiętaliśmy z pierwowzoru. Przyczepić się można jedynie do niektórych tekstur, które straszą takim rozmyciem, jakby nie wzięły rutinoscorbinu, ale jestem skłonny przymknąć na to jedno oko. W końcu niewiele jest gier, które po 14 latach wciąż potrafią wywołać banana na twarzy, czyż nie ?

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń