Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

"Zew krwi" Jack London


"Zew krwi"
Jack London
przekład Stanisława Kuszelewska
ilustracje Joanna Sapkowska-Pieprzyk
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2020



Recenzja klasyków jest zawsze dla mnie problematyczna. Trudno jest opisywać coś, co wszyscy (a przynajmniej większość) znają. Lektura „Zewu krwi” przyniosła mieszane odczucia. Książka Jacka Londona ma ogrom pozytywnych opinii, ja jednak podczas lektury czułam pewien dyskomfort. Już Wam wyjaśniam, co dokładnie wzbudziło we mnie takie emocje. 

Po pierwsze, klasyfikacja do literatury dziecięcej/młodzieżowej nie jest trafna. Ukazana przyjaźń zwierzęcia i człowieka jest tutaj cudownym aspektem, lecz obecność dużej ilości brutalnych scen wywołuje u czytelnika piorunujące wrażenie. Mol książkowy całym sobą wkracza w świat przedstawiony przez czworonoga i zbyt mocno (jak na młodych odbiorców) odczuwa powiew prawdziwego, nieokiełznanego zewu krwi. Ciężko mi było też wgryźć się w konstrukcję zdań, ale to tylko estetyka i myślę, że niepotrzebnie się czepiam, albo najzwyczajniej w świecie się nie znam :) Z minusów to tyle – cała reszta to miód, malina. 

Autor odzwierciedlił i d e a l n i e psychikę psa i człowieka, ich oddzielne światy i wspólny mianownik. To w jaki sposób więź ta jest tworzona i jaki ma przebieg – to naprawdę wzrusza i zaciekawia. To chce się czytać i czytać. Klimat Alaski, poszukiwaczy złota i niefrasobliwej rywalizacji – wzbogacają wir wydarzeń. Spokojne i najszczęśliwsze życie Bucka zamienia się nagle i niespodziewanie. Pies musi poradzić sobie w nowych okolicznościach, a one budzą w nim ukryte gdzieś głęboko wspomnienia. I tutaj wkracza tytułowy „Zew krwi” – siła, moc, potęga. Z tym nikt nie wygra. To pomaga biegać po dzikich krainach, odkrywać nieznane horyzonty, znosić chłód i piętno ciężkiej pracy w zaprzęgu. Ten powiew „wolności” i własne ja to niestety też rywalizacja, okrucieństwo. Jack London pięknie uwidocznił tutaj, jak wiele łączy psa i człowieka. Instynkt walki o przetrwanie przecież ma każdy, musi tylko znaleźć się w odpowiednich warunkach. Ucieczka przed fundamentem swoich korzeni nie ma najmniejszego sensu. 

Cieszę się, że całość śledzimy oczami psa. I tutaj książka wygrywa chyba niemal z każdą ekranizacją. Nie widziałam wprawdzie tej najnowszej z Harrisonem Fordem, ale mam zamiar nadrobić zaległości. Chcę tylko podkreślić, że „dzielny pies przemierzający zimną północ” w książce dużo bardziej odkrywa naszą wyobraźnię. Czytając – bardziej czujemy chłód Alaski. 

Po takiej wyprawie mam zamiar sięgnąć po inne dzieła tego autora, a to idealne podsumowanie, że warto złapać za „Zew krwi”.

Za książkę serdecznie dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka.



Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń