Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Smak trucizny" Neil Bradbury

        Neil Bradbury podkreśla, że „Smak trucizny” nie jest poradnikiem jak kogoś otruć i nie zostać złapanym, choć na pierwszy rzut oka może za takowy uchodzić. Książka zawiera bardzo wiele szczegółów dotyczących działania i sposobu użycia popularnych trucizn uwielbianych przez autorów kryminałów.     Mamy tu omówionych jedenaście substancji przeważnie pochodzenia naturalnego, które na przestrzeni wieków służyły ludziom do różnych celów – zależnie od dawki. Z pewnością wszystkim jest znane stwierdzenie, że to dawka czyni truciznę. Wiadomo przecież o leczniczych właściwościach digoksyny, insuliny, atropiny, potasu czy arszeniku oraz o odkażających właściwościach chloru. Z tej książki dowiemy się kto i w jakich okolicznościach zastosował te związki z morderczą intencją oraz to jak udało się te osoby zidentyfikować i skazać.     Niewątpliwym walorem tej książki jest to, że w bardzo przystępny sposób zestawia wiedzę na temat trucizn. Wiedza ta może się przydać zwłaszcza osobom lubiącym k

"Na dalekiej północy i inne historie z lat 1949-1950" Carl Barks

 


Ostatnio rozpływałem się nad kaczą twórczością Dona Rosy, teraz idąc za ciosem położyłem łapy na reedycji komiksów z serii "Kaczogród" spod pióra (hehe) Carla Barksa, ojca-założyciela tego radosnego uniwersum, które bawi mnie od momentu, gdy pierwszy raz kupiłem "Kaczora Donalda" w kiosku. "Donalda nigdy dość" - pomyślałem i przystąpiłem do lektury.

Wewnątrz opisywanego albumu "Na dalekiej północy" znajdziemy dziewiętnaście historii stworzonych i narysowanych przez Barksa w latach 1949-1950, od jednostronicówek, przez najbliższe memu sercu dziesięciostronicówki, po... wielostronicówki - łącznie ponad dwieście stron.

Mimo całego sentymentu do Rosy muszę przyznać, że Barks również jest u mnie wysoko w rankingu ulubionych twórców - w końcu to głównie jego historie zapełniały wspomniany wcześniej tygodnik.

Do tej pory pamiętam zdecydowaną większość z nich co do kadru (ach ta dziecięca zdolność chłonięcia wszystkiego jak gąbka) -  jednak w omawianym tomie naliczyłem jedynie pięć znajomych opowieści. Może jednak nie jestem takim znawcą kaczych komiksów za jakiego się niegdyś uważałem? W każdym razie, twórczość Barksa nadal potrafi mnie na swój sposób urzec - prostota i minimalizm w rysunkach, lekkość i dynamika w kadrach, sporo niewymuszonego humoru w dialogach - to się nie starzeje. Na pewno przyjęty przez autora styl współgrał z jego efektywnością pracy - nie sposób narysować ponad sześćset komiksów z Kaczogrodu i jednocześnie dbać o masę detali w każdym kadrze. Trochę mierzi mnie nieraz brak spójności w tworzeniu profili bohaterów (brak jednej kanonicznej biografii i wrzucanie postaci w wydarzenia tak jak autorowi wygodniej) oraz, rzadko, brak pomysłu na zakończenie, ale można przymknąć na to oko. Na deser dostajemy jeszcze kilka projektów okładek i obrazów olejnych. Z ciekawostek - zabawne jak działa inflacja: żabie udka kosztujące 3 dolary w latach pięćdziesiątych podrożały do 30 dolarów (polskie wydanie tego samego komiksu z końcówki lat dziewięćdziesiątych). Dobra, starczy tych ekonomicznych ciekawostek, moje top 3 z omawianego tomu to: "Na dalekiej północy", "Kaczor kwacze, żaba skacze", "Znaczy kapitanie".

Podsumowując jednym zdaniem - jest to sentymentalna podróż w przeszłość, obowiązkowa dla fanów (a niech stracę - dla każdego!), pozwalająca zachować cząstkę dzieciństwa w postaci ładnego tomu w twardej oprawie. Bez ograniczeń wiekowych - dobra zabawa gwarantowana!

Dziękujemy Wydawnictwu EGMONT za egzemplarz do recenzji. 


https://www.facebook.com/swiatkomiksu
https://www.facebook.com/GalaktykaCzytelnika

https://www.instagram.com/egmont_polska/
https://www.instagram.com/swiatkomiksu/



Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń