Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

"Slade House" David Mitchell

 

Z ogromną chęcią zaangażowaliśmy się w Kafkański Abonament Wygłodniałego Czytelnika! Ciągle czujemy książkowy głód i wspieramy ludzi, którzy kochają książki całym swoim sercem. Ta Księgarnia w Toruniu to coś pięknego! Kiedy przyszła do nas pierwsza paczka niespodzianka – cieszyliśmy się jak dzieci. Serio! Do tego stopnia, że właśnie oczekujemy na kolejną – już zacieramy rączki – jutro powinna być z nami. Taki Abonament Wygłodniałego Czytelnika pozwala rozszerzać czytelnicze horyzonty, a propozycje, które podsyłają pracownicy Kafki i Spółka są przez nich sprawdzone. Świetna sprawa. Tak trafił do nas „Slade House”, po którego pewnie bym nie sięgnęła, a tak wyruszyłam w niesamowitą przygodę.

Nie czuję się kompetentna, by recenzować ową książkę. Jest ona dla mnie perłą, wśród tych, które już czytałam w swoim życiu, ale wiem, że muszę przysiąść do niej jeszcze co najmniej jeden raz, by zrozumieć w całości, by wynieść z niej jak najwięcej. Osobiście, nie była to dla mnie łatwa lektura, ale… wtopiłam się w nią całkowicie. Przewracałam strona za stroną, odczuwałam nieziemski niepokój i wiedziałam, że za rogiem czai się spore zagrożenie. Klimat jaki stworzył David Mitchell jest po prostu nie do podrobienia. Robotę robi fabuła, postaci i sposób, w jaki napisany jest „Slade House”. Jak dla mnie to język naprawdę dopracowany, wiele tutaj szczegółów, odniesień. Na każdej stronie wylewa się inteligencja twórcy. Choć możesz pomyśleć, że to książka nie dla Ciebie – nic bardziej mylnego. Uważam, że każdy znajdzie w niej cząstkę siebie.

To była uczta wyobraźni. Zdecydowanie. Czuję, że nie do końca zrozumiałam samo zakończenie, które dla mnie było otwartą księgą. Pragnę jeszcze raz sięgnąć po to dzieło, by zrozumieć bardziej. Z chęcią zaangażowałabym się w jakąś dyskusję, by przeanalizować swój tok myślenia.

Lektura zagwarantuje Wam powiew niepokojącej grozy. Jest tutaj tajemnicze wejście do Slade House. Drzwi otwierają się tylko co jakiś czas. Zaproszeni goście, są tymi wybranymi. Pragną tam być. Po czasie ich odczucia diametralnie się zmieniają. Wtedy już nie ma ucieczki. Każda zaś osoba, która pozna tajemnicę tego miejsca, jest połączona z kolejną, która ma to miejsce poznać.

„- Dziećmi, które żyją w swoim własnym czasie, robią swoje rzeczy, a ja je podsłuchuję. Jakby skrzyżowały się linie telefoniczne naszych czasów. Ściana między naszym „teraz” i ich „teraz” jest cieniutka. I tyle”. Zostawiam Was z tym cytatem, by zachęcić, że naprawdę warto.   

 

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń