Przejdź do głównej zawartości

Polecane

"Rok szarańczy" Terry Hayes

      „Rok szarańczy” to powieść, na którą czekałam ponad trzy lata. Terry Hayes zaskarbił sobie mój podziw „Pielgrzymem” i od tamtej pory zdecydowanie częściej sięgam po pozycje o szpiegowskiej i terrorystycznej tematyce. Nadal uważam, że na tym polu Terry Hayes nie ma sobie równych.     „Rok szarańczy” w dużym skrócie opowiada o tym jak jeden z agentów specjalnych od Regionów Niedostępnych wyrusza na misję, której celem jest zdobycie informacji o planowanym ewenemencie – groźnym zdarzeniu terrorystycznym o globalnym zasięgu. Nie wszystko idzie zgodnie z planem. Nasz bohater wpada w ręce przywódcy Armii Czystych, który powinien był zginąć w zamachu rakietowym. Jako jeniec poznaje bardzo ważne informacje, które mogą ocalić wiele istnień, dlatego robi wszystko by przeżyć i uciec. Nie będę zdradzać więcej szczegółów żeby nie psuć zabawy, ale mogłabym bardzo długo opowiadać o tej książce.     Podobnie jak „Pielgrzym” tak i ten tytuł to dość spora gabarytowo książka na kilka wieczorów. I p

"Wyspa zero" Jarosław Sokół


"Wyspa zero"
Jarosław Sokół
Wydawnictwo Dolnośląskie
2020



Seria „Ślady zbrodni” jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Mogę brać te książki w ciemno i cieszyć się ze spotkania. „Wyspa zero” udowodniła, że ta teoria jest prawdziwa. Jarosław Sokół przeniósł mnie w czytelniczy świat, który nie był dla mnie łatwy. To kryminał mocno klimatyczny i przesiąknięty konkretną problematyką. Wciąga do swojego obszaru  bezkompromisowo, więc dozowałam go sobie naprawdę delikatnie i powoli, bo zbyt bardzo łączyłam się emocjonalnie z głównym bohaterem i czułam, że wydarzenia dzieją się za szybko, a historia coraz bardziej wyniszcza mnie, wędrując do swojego sedna. To jaki klimat stworzył tutaj autor, to naprawdę świetna robota. Przeniosłam się w czasie, czułam, że moja rzeczywistość już nie jest taka jak kiedyś, a rok 1945 i szepty osób żyjących w tamtych czasach stoją tuż za moimi plecami.

Przechadzamy się ulicami Świnoujścia. Widać tutaj gruzowisko. Czuć powiew wojny. Wszędzie zauważa się strach, obawy i smutne twarze. Ludzie stracili poczucie bezpieczeństwa, stali się zwierzętami walczącymi o cokolwiek – o siebie, bliskich i przyszłość. To pisarsko dobrze wykreowana wizja apokaliptycznego życia, w którym dominuje chaos, strach i głód. Miastem rządzi „nadludzki” komendant. Ktoś jednak powoli podcina mu skrzydła – kreując falę zbrodni, które wydają się sytuacją bez wyjścia. Jest w nich sporo brutalności i tajemnicy. Giną byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Wtedy pojawia się Kostrzewa. To ten, dla którego naprawdę trzeba sięgnąć po „Wyspę zero”. Uwielbiam takich bohaterów. Nie denerwuje mnie w nich ta perfekcyjność i nos do wszystkiego. Lubię takich inteligentnych i błyskotliwych w swojej niejednoznaczności detektywów. Dodatkowo aspekt podążania za miłością swojego życia – zabieg subtelny, ale świetnie spajający przedstawioną historię. Czy to fikcja? Może dużo tutaj prawdy? Zmagania z psychopatycznym zabójcą i własną – okrutną i podłą przeszłością są tak dobrze ukazane, że wydawać by się mogło, że to działo się naprawdę. To historia z krwi i kości. Trochę męska, ale myślę, że ktokolwiek po nią sięgnie, odnajdzie w niej swoją głębię. Jest to najpiękniejsze, co może dać książka – fakt, że każdy może wczuć się w jej zapach inaczej, po swojemu, ale właściwie i mocno. Literatura wysokich lotów ma to do siebie.

Ogromne TAK! 

Za książkę dziękujemy Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

Zobacz również:
- "Raport o końcu świata" Jarosław Sokół

Komentarze

Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń